2015 rok zaczęłam turnusem rehabilitacyjnym, tym samym – pierwszy turnus w Neuronie w tym roku mam zaliczony. Mama zaoszczędziła mi podróży pociągiem i mimo zimy odważyła się jechać samochodem. Poszło jej całkiem nieźle. Za każdym razem mamy lepszy czas, mama czuje się pewniej a ja jestem coraz bardziej grzeczna podczas jazdy, więc o pociągu mogę już chyba zapomnieć na dobre ha, ha. W ogóle tym razem dzięki syropkowi od Cioci Anety pół drogi mamie przespałam i dlatego pierwszy postój miałyśmy dopiero w Częstochowie.
Na turnusie tradycyjnie wybrałam ten sam zestaw: sala 2 godz., kynoterapia, terapia wzroku, terapia ręki, logopeda. Zajęcia były bardzo wyczerpujące, ale ponieważ towarzystwo miałam bardzo doborowe szybko regenerowałam siły. I wcale nie potrzebowałam dużo spać he, he. Mama musiała oczywiście kilka nocy zarwać. Dopiero Ciocia Aneta przyszła mamie z pomocą, za co bardzoooo dziękujemy.
Atrakcji na tym turnusie miałam sporo – było karaoke, dyskoteka z balem przebierańców, mnóstwo muzyki i ciastaaaaa, którego pochłaniałam nieograniczone jak na mnie ilości. Dzięki temu wróciłam z Gacna pół kilograma cięższa. Oczywiście zimą nie mogło zabraknąć lepienia bałwanów (chociaż miejsca ich ustawienia czasem były bardzo ciekawe he, he). Na dokładkę wróciłam do domu z dodatkowym zębem – dolna szóstka postanowiła umilić mi czas i wyrżnąć się właśnie na turnusie.