Niewinne z początku przeziębienie przekształciło się w zapalenie oskrzeli i niestety musiałam trafić do szpitala na oddział pulnologii. Dostawałam antybiotyki dożylnie, czyli znowu kłucie i wenflony. Masa badań, prześwietleń, jak to w szpitalu bywa. Robili mi też inhalacje i odciągali mi zalegania sączkiem. Jakie to było straszne… Żeby mi się nie nudziło mamusia zadbała także o rehabilitacje dla mnie. Oczywiście moja kochana mamusia była razem ze mną. Tradycyjnie przez tydzień musiała spać na podłodze. Dobrze, że chociaż ja miałam swoje łóżeczko. Tak jest w naszych szpitalach, do tego obrzydliwe jedzenie niestety.
Dobrze, że Babcia i Dziadziuś codziennie nas odwiedzali. Czas jakoś szybciej mi zleciał. W szpitalu byłam 8 dni. Na szczęście już jestem w domku. Teraz jeszcze troszkę poleniuchuję w domku, a po feriach mam nadzieję wrócę do przedszkola.