I kolejny turnus w Gacnie. Niestety zaczął się bardzo pechowo. Już drugiego dnia dostałam jakiejś wysypki. W przychodni powiedziano, że to potówki. Niestety z dnia na dzień było coraz gorzej i mama się wystraszyła. Pojechałyśmy na ostry dyżur do szpitala do Tucholi. I niestety zostawili mnie na oddziale. Po porobieniu wszystkich niezbędnych badań okazało się, że prawdopodobnie mam uczulenie na azytromycynę. Dostałam leki przeciwalergiczne, wapno i witaminę C i mogłam wrócić do ośrodka.
Niestety tydzień przeleciał. Ale odbiłam sobie wszystko w drugim. Opisywać szczegółowo nie będę, bo jak wiecie w Gacnie mam zawsze ten sam zestaw ćwiczeń. Walczyłam dzielnie.
Pogoda też nam dopisała. Jedynie mama z aparatem dała plamę i mam tylko kilka zdjęć.