Kochani, jak wiecie moje problemy oddechowe trwają od lat. Do jakiegoś czasu radziłam sobie całkiem nieźle, ale od stycznia mój stan zaczął się drastycznie pogarszać. Nie mogłam swobodnie oddychać, łapałam powietrze jak ryba, mama w nocy nie spała, bo bała się, że się uduszę. Dlatego zaczęła intensywnie szukać pomocy. Po wielu wizytach u różnych specjalistów i niezliczonych badaniach nikt nie miał pomysłu co ze mną zrobić. W końcu dostałam skierowanie do Instytutu Gruźlicy i Chorób Płuc w Rabce Zdroju. To miała być moja ostatnia nadzieja, że cokolwiek uda się ze mną zrobić.
Pierwotnie pojechałam z mamą na trzydniową diagnostykę, jestem już prawie miesiąc.
Ale nie żałuję. Trafiłam w najlepsze ręce, w jakie mogłam trafić 🤗
To w Instytucie rodzice usłyszeli, w jakim naprawdę byłam stanie. Pan Doktor Szatkowski jako pierwszy i jedyny uświadomił mamie, że mój stan tak naprawdę jest bardzo ciężki, że tak oddychając (a szczerze – dusząc się) nie da się żyć i jedyną moją nadzieją jest założenie rurki tracheostomijnej. Dla rodziców to był szok. Mama przepłakała kilka nocy, nie chciała kolejnej dziury, kolejnej rurki. Ale Pan Doktor cały czas cierpliwie mamie tłumaczył, argumentował i w końcu przekonał rodziców, że to będzie dla mnie najlepsze rozwiązanie.
Całą sprawę, jak na ironię, ułatwił także test na Covid-19, który wyszedł mi na początku pozytywny i zatrzymał nas w Instytucie na 10 dni. Między innymi dzięki temu i ciągłemu monitorowaniu mojego stanu (bo mama czarno na białym widziała jak jest naprawdę) rodzice mieli czas na podjęcie decyzji. Zapewne, gdyby nie to, mama by zwiała, a ja nadal bym się męczyła 😏
Od 5 maja mam założoną tracheostomię i…. jest o niebo lepiej. Oddycham swobodnie, nie podduszam się, brzuch mi cały nie chodzi, moje parametry są prawie idealne. Wcześniejsza saturacja na poziomie 82-84, teraz bardzo często dociągam do 100 :) Mama w nocy nie drży czy oddycham.
Oczywiście jest troszkę minusów :( – niestety na razie nie wydaję żadnych dźwięków, nikt nie słyszy mojego śmiechu i płaczu, cały czas też muszę być odsysana z wydzieliny, której jest mnóstwo. Ale podobno ma być lepiej, jeszcze wszystko się musi wygoić, muszę się troszkę przyzwyczaić i pouczyć, czekam też na wymianę innej, docelowej rureczki. Musimy przyzwyczaić się i zaadaptować do nowych warunków i sytuacji. Ale jak zawsze damy radę!!!! 💪
Mimo, że jestem tu już 3 tygodnie, wcale nie czuję, że jestem w szpitalu. To miejsce jest zupełnie inne niż szpitale, w których bywałam do tej pory. Mam tu zapewnioną fachową, profesjonalną, pełną ciepła i empatii opiekę. Trafiłyśmy z mamą na cudownych ludzi, którzy swoją pracę wykonują z prawdziwą pasją i zaangażowaniem i mają naprawdę WIELKIE ❤️ 🤗
Bardzo DZIĘKUJĘ wszystkim, za to co dla mnie zrobili i nadal robią (bo jeszcze troszkę czasu z nimi spędzimy 😁)
*